Już wszyscy moi rówieśnicy mają trudniej
Martwiłem się od dwudziestego trzeciego rocznikowo do dwudziestego szóstego rocznikowo. Na co mi ten szlachetny charakter, niepicie piwa, niepalenie fajek, niepoznawanie dziewczyn - nie żeby przeszkadzali mi tacy ludzie, co bzykają, palą i piją piwo. W ogóle mi obecnie nie przeszkadzają. Siedzą w domu i, albo zazdrośni cieszą się, że wykręcili przed górą lodową, przed jakąś katastrofą, za moją sprawą, albo - jak Titanic, jeb!, w górę i zatonęli w bezwzględnej szarówie. Przez szarówę rozumiem zbiór osób tak przeciętnych, że Ci nie wiedzą, po co mnie mieć na Facebook'u, po co mi pokazać, jak piją piąte piwo w weekend na grillu. Gdy ukończyłem lat dwadzieścia sześć życia rówieśników zaczęły się załamywać. Wszystkich? W złym kraju bywa, że wszystkich. A był taki Michał (obecnie Mykan) w jednej z gorszych szkół na ulicy Polnej, co dawał przykład, jak dotrzeć do sukcesu... Był? Był!
Komentarze
Prześlij komentarz